Deszczowy deszcz, zimny deszcz za oknem mym i nie tylko mym, ale i jego też i także jej i ich wszystkich także. Pada, mży, siąpi, kapie, leje i jak tylko chcecie nazywać to możecie – fakt, że mi za bardzo się nie podoba. Do tego stopnia, że odbiera mi nawet pragnienie ruszenia się z domu, ot choćby by spojrzeć w szare oczęta Szarookiego. Ale sobie choć z nim pogaworzyłem o wszystkim i o niczym zarazem. I gdyby tu był facebook, to bym kliknął „lubię to”. Ale że nie jest to facebook to i nie klikam.

Spałem dziś, obejrzałem film – krwawą jatkę pod wiele mówiącym tytułem „Kill Bill”. Lecz zdaje się, że jeszcze druga część jest, którą nie dysponuję. Fakt, że krew lała się strumieniami tworząc przepiękne fontanny czerwone i wywołując u mnie uśmiech nieznaczny. Zwłaszcza po tym jak z tułowia po odcięciu głowy tryskały płyny niczym (hehe cenzura). Tak czy siak wytrysków było wiele, a do większości z nich doprowadzała pewna blondyna. Aż szkoda było patrzeć jak piękni chłopcy ulegali owym wytryskom, a właściwie tryskali na lewo i prawo krwawymi strumieniami jednocześnie kończąc życie swe. Zawsze mogli czym innym potryskać i w okolicznościach innych. Byłoby to zapewne nie tak bolesne i śmiertelne zarazem. I notka dziwnym trafem na temat wytrysków mi zeszła. Niech więc będzie.
We wspomnianym filmie na uwagę zasługuje też pewien tekst.
Dziewczyna ubrana w szkolny mundurek zwraca się do siedzącego faceta z krzywymi zębami – chcesz mnie zerżnąć?
Facet z krzywymi zębami śmieje się
Pada znów pytanie – chcesz mnie zerżnąć?
Po czym wspomniana dziewczyna wsadza facetowi sztylet w brzuch i zaczyna fantazjować o penetracji. No i stwierdza, że teraz to ona jego zerżnie i spenetruje. Po czym on ma wytrysk na jej kolana – oczywiście znów krwawy wytrysk.
Komiczny film pełen wytrysków.