/607/ Oto Nemst – wersja kolejna


Chwila znudzenia, rzut oka na gotowe projekty i oto oczom ukazuje się nowa odsłona bloga Nemsta. Pojawiające się tło szablonu żywcem ściągnięte z jednego z gotowców, zmniejszona główna winieta, dodatkowo pozbawiona obrazka. Różne kolory szpalty bocznej i tła tekstu strony i tym sposobem odszedłem od już znacznie wysłużonego a używanego przeze mnie wzoru szablonu. Powstało nowe, bo przecież i nowe w życiu codziennym jest. Oto Nemst – wersja kolejna. 



/606/ Zero asertywności


Pojechałem dziś z Dużą do Pearly, odwiedzić mamę – powiedzmy. Coś trzeba było robić więc ustalono, że po galerii połazimy. Po wysadzeniu niewiast wysłałem je inna stroną, zaś sam udałem się na poszukiwanie bliżej nie określonych a zapewne niezbędnych mi do życia artykułów różnych. I przechadzałem się tak od jednego sklepu do drugiego, patrząc na to i na tamto, porównując ceny, stwierdzając, że bez tego żyć nie mogę, ale jestem skąpy, więc jakoś przewegetuję. Przy jednym zaś sklepiku uwagę mą przykuły koszule – wiadomo, jestem chory na ich punkcie i ciągle mi ich mało. Przymierzyłem tak pewnie z pięć, w końcu jedną nabyłem. Nawet cena nie była wygórowana. Ale traf chciał, ze obok był sklep z garniturami. Nie mogłem oprzeć się pokusie – wstąpiłem. I już po chwili, choć wcale tego nie zamierzałem miałem na sobie marynarkę, która skąd inąd dziwnie wyglądała do sandałów – oczywiście bez skarpet. Później dziwnym trafem znalazły się na nogach moich spodnie od tegoż garnitury, a już za chwilę i buty pełne jakieś były, co by zobaczyć jak wyglądam w krasie pełnej. No i mnie sprzedające kobity złapały, omamiły, okręciły wokół palca, ba – powiem nawet, że w jakimś sensie zniewoliły. Do tego stopnia, że wyszedłem wkładając na siebie ubranie swe, wpadłem niczym burza do banku mego umiłowanego, wziąłem pieniądze i czym prędzej znów pognałem do galerii. Tym sposobem stałem się szczęśliwym posiadaczem nowego wdzianka. Zero asertywności z mojej strony – zero podkreślam to. Wystarczyła tylko miła gadka miłych pań, kilka słów czułych i pieszczotliwych i dałem się, jak dziecko. Ale i tak zadowolony jestem. Wypadało oczywiście i nowe buty jakieś pantoflowe nabyć, co tez uczyniłem. I lekką ręką spora suma znów poszła.


/601/ Nastolatek szał



Jak to mój siostrzeniec określił zagłębiam się w serialowy szał nastolatek – znaczy się w kolejne odcinki „Pamiętników wampirów”. I tu widać jak młody duchem jestem, bo tylko czasami akcja owego serialu przyprawia mnie o nudności i lekko przewijam do przodu w poszukiwaniu szybszych i bardziej porywających akcji niż ckliwe westchnienia jej do niego. No gdyby się motyw westchnień jego do nego pojawił to zawsze by to ciekawiej wyglądało. Swoją drogą nie spotkałem w żadnej produkcji o podobnym charakterze postaci wampira geja. A może byłoby warto. Taki wampir który zakochuje się w swoim pogromcy – lub odwrotnie. To byłby dopiero szał nastolatek i nastolatków, zwłaszcza niektórych.
A tak poza tym. Nad ranem miałem sen. I śnił mi się człowiek pewien. I sen ów jakiś niepokój we mnie sprawił, spowodował.


/605/ Wbrew niesilnej woli


Z silna wolą jednak u mnie bardzo mocno nie jest, ale jednak znów postanowiłem sięgnąć po ten kurs językowy, co to go mam, ale najpierw poprzedzę go małą książeczką, ale wydającą się zupełnie ciekawa i słuszną. A jej tytuł brzmi „Blondynka na językach”. Jeśli chodzi właśnie o kwestie języków obcych typową blondynką – to znaczy blondynem jestem, więc chętnie z porad i samego poduczenia skorzystam. Wczoraj to już nawet sms w obcym języku wysyłałem – hehe.

/604/ Zwykły poniedziałek


Zwykły dzień zwykłością swa niezwykły. Zajechałem dziś do Czarnego Miasta celem odwiedzenia warsztatu samochodowego. A później do byłej pracy wpadłem. Jakże się panie woźne cieszyły, że mnie ujrzały, na kawę wyciągały – zresztą nie tylko one. Te ochy i achy to tak mi się spodobały, że aż gęba śmiała mi się cała drogę do Pearly. Wyciągnąłem mamę do galerii z tej racji, że na okoliczność warsztatu samochodowego pracę zaczynałem dopiero od 14 i sobie połaziliśmy. I zakupiłem nowy obrusik na stół w kolorze fioletu i nowe świeczuszki i coś tam jeszcze. I teraz tylko wypada kupić ładną tapetę bo mamy zamiar zmienić wygląd domu z Szarookim. I nawet mama zażyczyła sobie mały remoncik u siebie. Jakaż interesowna kobieta hehe.

/603/ wdtPene


wdtPene – czyli o co chodzi można by zapytać? Hm – nie znam odpowiedzi. A rzecz rozbiła się o gratulowanie czy już być ma czy jeszcze nie. Zachowawszy oczywistą powściągliwość powiedzieć można jedynie, że jest bardzo pięknie i wspaniale i mój, mój - twój. Tak lekko cytując. Mówiąc krótko motyle coraz bardziej świergotają, a ja jestem coraz bardziej rozanielony.
I uprzejmie donoszę, że Max ma robaki.

/602/ Po awariach


Zdaje się, że bloger jednak powraca do użytkowania. Już się bałem że zagubiły się ostatnie notki, ale widzę, że wcięło tylko komentarze.
Nagle zaczęli się odzywać wszyscy – jeden po drugim spragnieni mej obecności. I się chłopcy zawiedli. Nemst jest zajęty. To tylko takie małe drobne wtrącenie.

/600/ Taki zamotylkowany, że aż zapomniałem

Me skromne progi nawiedził Szarooki. A później do Pearly pojechaliśmy. Spotkanie i poznawanie z mamą mą jednak nie doszło do skutku – może i na razie dobrze. Wieczorem jak z nią rozmawiałem to stwierdziła, że może przyjdzie czas na poznanie Szarookiego. Była i pizza, był i jeden sklep i drugi i okazuje się że gusta podobne mamy jeśli chodzi o wystrój wnętrz. I droga była i znów trzymanie się za ręce i było – tak. No są te tak zwane motylki w brzuchu – są, przyznaję się bez bicia. I nawet też zwiedzaliśmy różne takie miejsca turystyczne. I nawet buziak gdzieś tam po drodze był. Zdecydowanie motylki w brzuchu – zdecydowanie.
Ups – zapomniałem, że notka ma mieć numer 600 – jubileuszowa.

/601/ Nastolatek szał

Jak to mój siostrzeniec określił zagłębiam się w serialowy szał nastolatek – znaczy się w kolejne odcinki „Pamiętników wampirów”. I tu widać jak młody duchem jestem, bo tylko czasami akcja owego serialu przyprawia mnie o nudności i lekko przewijam do przodu w poszukiwaniu szybszych i bardziej porywających akcji niż ckliwe westchnienia jej do niego. No gdyby się motyw westchnień jego do nego pojawił to zawsze by to ciekawiej wyglądało. Swoją drogą nie spotkałem w żadnej produkcji o podobnym charakterze postaci wampira geja. A może byłoby warto. Taki wampir który zakochuje się w swoim pogromcy – lub odwrotnie. To byłby dopiero szał nastolatek i nastolatków, zwłaszcza niektórych.
A tak poza tym. Nad ranem miałem sen. I śnił mi się człowiek pewien. I sen ów jakiś niepokój we mnie sprawił, spowodował.

/599/ Tak po nocy zamiast spać

Co ja robie jeszcze o tej porze? Ano tak ze spaceru wróciłem, takiego z trzymaniem się za rączki, a co. No a teraz piwo piję. Zresztą zakupione nie przeze mnie, a przez współspacerowicza. Gwiazdy na niebie wespół z księżycem, nawet nie zimno i dwaj my. He – coraz bardziej mi się to podoba. Yomosa i Tahoe śpią już grzecznie i nawet sms na dobranoc wysłali i jak miło. I Tobie Hekate też za sms dziękuję i też już pewnie śpisz. I pewnie większość już śpi, tylko jeszcze ja się alkoholizuje. A widziałem Sansenoia gdzieś tam w necie że też jeszcze żyje. Czyli nie wszystek umrę. Co ja gadam. Ide może spać – dobrej nocy everyone czy jakoś tak.

P.S. Czuję jego zapach na sobie :)

/598/ Zerżniesz mnie – czyli rzecz o wytryskach


Deszczowy deszcz, zimny deszcz za oknem mym i nie tylko mym, ale i jego też i także jej i ich wszystkich także. Pada, mży, siąpi, kapie, leje i jak tylko chcecie nazywać to możecie – fakt, że mi za bardzo się nie podoba. Do tego stopnia, że odbiera mi nawet pragnienie ruszenia się z domu, ot choćby by spojrzeć w szare oczęta Szarookiego. Ale sobie choć z nim pogaworzyłem o wszystkim i o niczym zarazem. I gdyby tu był facebook, to bym kliknął „lubię to”. Ale że nie jest to facebook to i nie klikam.



Spałem dziś, obejrzałem film – krwawą jatkę pod wiele mówiącym tytułem „Kill Bill”. Lecz zdaje się, że jeszcze druga część jest, którą nie dysponuję. Fakt, że krew lała się strumieniami tworząc przepiękne fontanny czerwone i wywołując u mnie uśmiech nieznaczny. Zwłaszcza po tym jak z tułowia po odcięciu głowy tryskały płyny niczym (hehe cenzura). Tak czy siak wytrysków było wiele, a do większości z nich doprowadzała pewna blondyna. Aż szkoda było patrzeć jak piękni chłopcy ulegali owym wytryskom, a właściwie tryskali na lewo i prawo krwawymi strumieniami jednocześnie kończąc życie swe. Zawsze mogli czym innym potryskać i w okolicznościach innych. Byłoby to zapewne nie tak bolesne i śmiertelne zarazem. I notka dziwnym trafem na temat wytrysków mi zeszła. Niech więc będzie.
We wspomnianym filmie na uwagę zasługuje też pewien tekst.
Dziewczyna ubrana w szkolny mundurek zwraca się do siedzącego faceta z krzywymi zębami – chcesz mnie zerżnąć?
Facet z krzywymi zębami śmieje się
Pada znów pytanie – chcesz mnie zerżnąć?
Po czym wspomniana dziewczyna wsadza facetowi sztylet w brzuch i zaczyna fantazjować o penetracji. No i stwierdza, że teraz to ona jego zerżnie i spenetruje. Po czym on ma wytrysk na jej kolana – oczywiście znów krwawy wytrysk.
Komiczny film pełen wytrysków.


/597/ Tak sobie patrzę

Czyżby trafem dziwnym i niepojętym przyszły tydzień mój miał zacząć się od nawiedzenia szybkiego i pobieżnego Stolicy? Czyżby przyszło mi zasiąść za sterami szefowskiej limuzyny i gnać co prędzej niczym kierowca pojazdu BOR’u. Być może. Tymczasem jednak zasiadam wyczerpany tygodniowymi zajęciami ze świadomością tego, że coś, że ktoś, że kto wie, że być może. He. Znowu plączę i zawijam krążąc wokół tematu, unikając jednoznacznego naświetlenia sytuacji. Zapatrzyłem się po prostu w tego Anioła Szarookiego. I chyba mógłbym tak spoglądać i spoglądać i spoglądać.

/596/ Szarooki

Z plaży wróciłem lekko podziębiony – czemu dziwić się nie można, toć za oknem mróz prawie. Lecz jakiś taki podekscytowany, zadowolony, uśmiechnięty – ba nawet rozpromieniony, ale nie rozgorączkowany. Noc była krótka a dzień mijał szybko, za oknem deszcz siąpił powywracany wiatrem. I ta ciemność ciemna do granic ciemnej możliwości. (Jakoś tak kilka razy prądy zabrakło). Ów Anioł Szarooki materializować się zaczął, uśmiechną się pięknie, oczy rozszerzył, spojrzał, popatrzył. Rozłożył ręce w geście przyjaznym. No to mnie się podoba bardzo. Chcę więcej.

/595/ Idę na plażę




Chyba zacznie grozić i zagrażać mi. Tym bardziej, że od rana już drinkuję sobie u Zuzy. I jeszcze przez przypadek jakiś płyn nafto podobny wypiłem – dobrze, że nie dużo. Ale to musiałem zapić orzechówką – czyli czysty spirytus. Aż mnie wykręciło w stronę drugą. A przecież na plażę dziś iść mam. Na szczerości mnie wobec Zuzy znów wzięło i powiedziałem jej o wczorajszej rozmowie z Lookim, lekko tylko zmieniając jego imię. Lecz więcej nie chcę o tym myśleć. Przecież iść mam na plażę. I kij z tym, że zimno jest. Kto ze mną chętny?

/594/ Za krokiem krok

Dziwnym niepojętym trafem czasem wizje, które na granicy jawy i snu się pojawiają zdają się być bardziej realne niż realna realność. A jeszcze bardziej niepojętymi się stają, gdy z wizji stają się krokami stawianymi nad brzegiem jeziora, gdzie słychać tylko plusk wody i jakieś głosy wieszczące radość – gdzieś w oddali na w poły zatopionym molo. A później te kroki stawiane są gdzieś na jakiejś leśnej alei poprzecinanej małymi bagienkami. I znowu o dziwo choć stopy odziane w buty białe, na bieli owej nie znać wcale brudu żadnego. I tak krok za krokiem, za krokiem krok. I jedna godzina, i kolejna godzina i znowu krok za krokiem i krok za krokiem, i znowu godzina i licznik już chyba kilometrów stuka za mocno. Trzeba by może było wrócić. Uśmiechnąć się. I wrócić tylko po to by znowu wrócić i czynić za krokiem krok, lub zwyczajnie rozpłaszczyć się i usadowić tuż obok tego towarzysza kroczenia.

 

Blogger news

Blogroll

About

filozoficzny © 2012 | Template By Jasriman Sukri