/559/ O pojawianiu i znikaniu


Z samego poniedziałku już nosi mnie. Podśpiewuję sobie starą piosenkę, które słowa w kolejnej zwrotce idą jakoś tak: „bagnet mnie ukłuje śmierć mnie pocałuje”. Heh, ale to tylko oznaka dobrego humoru, pomimo tego, że na twarzy a właściwie na ustach pojawiło się coś, co mnie drażni i denerwuje. A przecież nie całowałem się na wietrze, ostatnio w ogóle się nie całowałem. 


Wczoraj odwiedzając Dużą dowiedziałem się o…, o tym, że zaginął mój Sierściuch, który to na stancji u niej pomieszkiwał. Początkowo patrzano na niego krzywo, z czasem stał się ulubieńcem detronizując pozostałe koty. Choć był najmniejszy to jednak miał najbardziej wyraźny charakterek. To on podrapał psa, pobił inne koty, grzał się przy kominku dotykając szyby i o dziwo nie parząc się. Typowy samiec alfa, choć najmłodszy. Widać miał to po ojcu przyszywanym. Z wyglądu też odbiegający od jakiejś tam normy. Po prostu śliczny, co potwierdzą ci, którzy go widzieli. Być może jeszcze Sierściuch wróci. Hmm.



4 komentarze:

  1. Sierściuch wróci. Mój często wraca po nawet trzech tygodniach. Samiec Alfa poszedł sobie na samiczki :) jak po używa to wróci ;P
    I fakt jest piękny :) i jak mam charakter po przyszywanym Ojcu to się nie ma co dziwić, że nie usiedzi w domu ;P :*

    OdpowiedzUsuń
  2. w sumie też racja :D

    OdpowiedzUsuń
  3. sierściuch powiadasz??:)) to moje określenie na zarośniety brzuch i klatę Miśka:)

    wróć ach wróć Sierściuchu, chciałoby się zaśpiewać:)

    a czeczeńca olej:)

    OdpowiedzUsuń
  4. wróć Sierściuchu wróć z daleka ojciec czeka :D:D:D

    OdpowiedzUsuń

 

Blogger news

Blogroll

About

filozoficzny © 2012 | Template By Jasriman Sukri