/567/ Niebo po burzy





Wczorajszy dzień miał zakończenie inne niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. W przypływie swej złości wysmarowałem do Lookiego na gg kilka słów, chwilami mocnych, chwilami słabych – powyrzucałem z siebie żale. Odpowiedział. Zadzwonił. Rozmawialiśmy ponad pół godziny. Tak jakbym z nim nigdy nie stracił kontaktu, tak jakbym go widział kilka dni wcześniej. Słuchałem jego głosu i miałem świeczki w oczach. Zasnąłem bardzo szybko, zupełnie spokojny, tak jakby ktoś podał mi jakieś leki usypiające, rozluźniające.
Dziś wstałem nadal spokojny. Jakiś taki wyciszony, a jednocześnie zadowolony. To jest tak jakbym przebył ocean bólu by teraz na nowo patrzeć w przyszłość, patrzeć z nadzieją. Widać bardzo potrzebowałem tego swoistego oczyszczenia, wykrzyczenia. Sans mówi, by uciąć pewne sznurki. Pewnie ma rację. Ale mądrość mądrością a życie i tak wybiera inne ścieżki.
Jedno wiem. Chcę żyć. W miarę zwyczajnie. Ale chcę wyjść z domu, nie siedzieć, nie mruczeć, nie słuchać już smętnych kawałków, które raz na jakiś czas na play liście wracają. Jednocześnie sobie coś uświadomiłem. Do trzech razy sztuka jak mówi przysłowie. I trzy razy już były.
Znowu zaczynam chcieć. Zaczynam chcieć wrócić do hiszpańskiego, zaczynam chcieć skupiać się na pracy, zaczynam chcieć żyć tu i teraz. Zaczynam znowu marzyć, a właściwie to wraca odwaga by znowu marzyć.
A Tobie Yomosa dziękuję za to, żeś mi wczoraj nie pozwolił zrobić głupoty. Jesteś wielki.

2 komentarze:

  1. Możliwe, że potrzebowałeś tego wykrzyczenia.
    I chciej, chciej nadal i dąż do celu.

    I również jestem wdzięczna Yomosie, że nie pozwolił Ci na tą głupotę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka rozmowa może bardzo pobudzić działania człowieka!

    OdpowiedzUsuń

 

Blogger news

Blogroll

About

filozoficzny © 2012 | Template By Jasriman Sukri